_DSC7442_20121210_015915 kopia

16 maja Kilka zbyt krótkich dni w Kambodży – Angkor Wat

Do Kambodży wyskoczyliśmy na kilka dni w czasie naszej podróży do Tajlandii. Dosłownie na chwilę – głównie po to, żeby zobaczyć Angkor Wat. I zdecydowanie było warto! Ale kiedy zaczęłam pisać ten tekst, okazało się, że to nie Angkor zapadł nam w pamięć najbardziej.

Migawka pierwsza: właśnie przyjechaliśmy, zostawiliśmy plecaki w hotelu i spacerujemy po nocnym targu w Sieam Reap. Pełno ludzi, stoisk z jedzeniem, rękodziełem, ciuchami. Gorąco, tanio, błyskają kolorowe światełka i neony, atmosfera odprężenia i azjatyckich wakacji. Nagle jak spod ziemi wyrasta przed nami dziewczynka, może siedmioletnia – potargana, niezbyt czysta, z wyrazem desperacji na twarzy i kilkumiesięcznym niemowlakiem na ręku. Szarpie nas za ubrania i domaga się, żebyśmy kupili mleko dla dziecka. Może byśmy ją zignorowali, bo przecież świetnie wiemy, że dawanie pieniędzy żebrzącym dzieciom w niczym im nie pomaga, wręcz przeciwnie – zatrzymuje w zamkniętym kręgu biedy i braku perspektyw. Może – ale wtedy niemowlak otworzył czarne oczka i złapał Izę za palec. Najprostsza, najstarsza sztuczka na świecie. I w większości przypadków działająca, zwłaszcza na białe turystki – o czym doskonale wiedzą Ci, którzy tę małą wysłali na ulicę. W naszym przypadku też zadziałała – idziemy razem do sklepu, gdzie dziewczynka pokazuję na największą i najdroższą puszkę mleka w proszku. Odmawiamy, bierzemy mniejszą, płacimy. Przy kasie mała chwyta swój łup i czmycha z nim w ciemność, nie oglądając się nawet na nas. Przed sklepem dopada nas  chłopczyk, na oko pięcioletni i z rozżaleniem wykrzykuje, że dziewczynka to oszustka, która za chwilę i tak sprzeda to mleko.  Wiemy, że ma rację, ale nie mamy pojęcia jak można się właściwie zachować w takiej sytuacji. Wiemy, że zarówno on jak i dziewczynka są trybikami całego przemysłu żerującego na współczuciu i wyrzutach sumienia turystów, którzy do Kambodży przyjeżdżają z lepszego świata, gdzie kilkuletnie dzieci nie muszą zarabiać na życie.  Ale w tym konkretnym momencie nie jesteśmy  w stanie tego zmienić i myślimy o tym, że tu i teraz, jest to jedyna metoda, dzięki którym takie dzieciaki są w stanie zdobyć pieniądze na jedzenie i po prostu przeżyć. Czy gdyby ludzie przestali reagować na takie sytuacje, los tej dziewczynki byłby lepszy?  Czy może byłaby zmuszona zarabiać na życie w jakiś bardziej drastyczny sposób? Nie znamy odpowiedzi.

Migawka druga: idziemy Walking Street, głównym deptakiem  Sieam Reap. Knajpki kuszą muzyką na żywo i happy hours  z miejscowym piwem za 0,5 $. Tylko, że my akurat mamy muchy w nosie – zaglądamy to tu, to tam i wszędzie nam coś nie pasuje. Przed jedną z restauracji, w rytm dochodzącej ze środka muzyki podryguje mężczyzna. Właściwie nie podryguje, tylko tańcuje na całego! Trudno powiedzieć w jakim jest wieku, wygląda na jakieś 50 lat. Sprane spodnie, znoszony tiszert i wydeptane japonki.  Na nasz widok uśmiecha się całym sobą i zagaduje.

– Zobaczcie, jaka piękna restauracja! Możecie wejść, obejrzeć sobie albo coś zjeść, bardzo dobre jedzenie! A jak ktoś nie ma pieniędzy, to może sobie słuchać muzyki na ulicy i tańczyć! Tańczenie jest za darmo!

Patrzymy na niego i wszystkie fochy wyparowują z nas w okamgnieniu. Jest nam wstyd.

Kambodżańskie społeczeństwo jest bardzo młode i to naprawdę można zauważyć gołym okiem – nawet zakładając, że dla Europejczyków Azjaci zazwyczaj wyglądają na młodszych niż w rzeczywistości. Ale mieliśmy wrażenie, że mimo młodego wieku mają wpojoną przez pamiętających wojnę rodziców czy dziadków ostrożność i obawę przed wszystkim, co wiąże się z kontaktami z władzą. Kilkukrotnie, pytając o jakieś banalne kwestie związane z wizą, czy przekraczaniem granicy dostawaliśmy udzielaną bojaźliwym szeptem odpowiedź, że co prawda, przepisy mówią tak i tak, ale nie ma gwarancji, że urzędnik się do nich zastosuje – oraz radę, żebyśmy bardzo uważali „na wszystko”.

Z drugiej strony widać jak bardzo zależy im na lepszej przyszłości i jak wierzą, że są w stanie ją wypracować. Przy drogach wiszą bilbordy z hasłami o roli edukacji czy równouprawnienia kobiet. I nawet jeśli brzmią dla nas trochę naiwnie i jak się domyślamy, w sporej części pozostają w sferze deklaracji, trzymamy kciuki, żeby ta dobra przyszłość stała się dla Kambodży teraźniejszością.

To wszystko, co napisaliśmy powyżej nie znaczy oczywiście, że Angkor nie zrobił na nas wrażenia! Zresztą to chyba nie możliwe.  Zagubiony w dżungli kompleks świątyń, pałaców i grobowców wygląda jak gotowy plan filmu przygodowego. Przyciąga rozmachem i atmosferą tajemnicy, której nie są wstanie zagrozić nawet tysiące turystów, które odwiedzają go każdego dnia.

Dla nas Angkor był kolejnym miejscem, które jeszcze nie tak dawno oglądaliśmy tylko w programach podróżniczych, siedząc na własnej kanapie i zastanawiając się czy kiedykolwiek będziemy mogli zobaczyć  je na własne oczy. I nawet, kiedy tuż przed świtem stanęliśmy  w kolejce przed kasa biletową do końca nie wierzyliśmy, ze to się dzieje naprawdę.

Zdecydowaliśmy się przyjechać właściwie jeszcze w nocy, żeby zdążyć na wschód słońca. Jeśli nawet mieliśmy jakieś romantyczne wyobrażenia, o nas samych w obliczu budzącego się dnia i przebrzmiałej potęgi Angkoru, to prysły one natychmiast, kiedy zobaczyliśmy wyposażony w aparaty, telefony i statywy tłum, który pojawił się tam dokładnie w tym samym celu. W tych warunkach naprawdę trudno zrobić dobre zdjęcie, więc odpuściliśmy i postanowiliśmy się po prostu zgubić między świątyniami.

_DSC7319_20121210_004213 kopia_DSC7366_20121210_011728 kopia_DSC7376_20121210_012149 kopia_DSC7442_20121210_015915 kopia

Wchodzimy miedzy ruiny i z każdym krokiem narasta w nas podziw. Jak oni zdołali to postawić w środku dżungli?! Zachwycamy się płaskorzeźbami pokrywającymi ściany świątyń, a inżynierska część duszy Wojtka jest pełna uznania dla khmerskich budowniczych, którzy wznosili te imponujące budowle, precyzyjnie łącząc ze sobą perfekcyjnie obrobione bloki skalne, bez użycia jakiejkolwiek zaprawy. Nie dysponując współczesnymi narzędziami i metodami pomiarowymi, zaprojektowali fosę, która stabilizując poziom wód na tym wyjątkowo podmokłym terenie, zapobiega, aż do dzisiaj zapadnięciu się głównej świątyni pod własnym ciężarem. Do dzisiaj także wykorzystywane są stworzone przez nich zbiorniki wody pitnej.

_DSC7422_20121210_014936 kopia _DSC7481_20121210_024011 kopia _DSC7536_20121210_030654 kopia _DSC7574_20121210_034404 kopia

Ale przede wszystkim nasiąkamy klimatem. Opuszczone miasto, pochłaniane powoli przez dżungle, fantastyczne postaci, sceny z dawno zapomnianych bitew i legend zdobiące ściany niemal wszystkich budynków, powodują że łatwo się tam samemu poczuć jak bohater książki albo filmu 🙂 W dodatku teren jest tak wielki (cały kompleks to ok 400 km kwadratowych!), że tłum, który czekał wraz z nami na wschód słońca,  jakoś się w nim rozszedł i momentami jesteśmy niemal całkiem sami. Trochę gęściej jest przy najbardziej popularnych świątyniach – Bajon, ze słynnymi kamiennymi twarzami i Ta Prohm, gdzie malowniczo poskręcane korzenie oplatają kamienne ruiny.

pagepage1page2

_DSC7772_20121210_072833 kopia

W połowie dnia czujemy, że pora na krótką przerwę i na młodego kokosa. Przy okazji zauważamy, że w każdym kraju otwiera się je trochę inaczej – w Kambodży na przykład tak:

_DSC7610_20121210_043428 kopia

W czasie gdy my mamy chwilę oddechu, tuż obok jakaś młoda para odbiera bardzo mokre błogosławieństwo:


_DSC7616_20121210_044204 kopia

Po przerwie kierowca  tuk-tuka zabiera nas do położonej do kolejnej świątyni będącej na naszej dzisiejszej trasie

_DSC7462_20121210_021952 kopia _DSC7463_20121210_022846 kopia_DSC7660_20121210_052846 kopia_DSC7710_20121210_062409 kopia

Na drogach między świątyniami spotykamy kilkuosobowe zespoły muzyczne  Każdy z ich członków jest jakoś okaleczony – to ofiary min, pozostałych w kraju od czasów reżimu Pol Pota. Wrzucamy  datek do stojącego przed nimi koszyka i myślimy o tym, że w Kambodży historię ma się cały czas przed oczami.

W Angkor Wat spędziliśmy około 8 godzin – o wiele za krótko. Planując wyjazd tam nie spodziewaliśmy się, że to miejsce zrobi na nas aż takie wrażenie i że jest tak ogromne – więc jeśli myślicie o krótkim wyjeździe do Kambodży, to zarezerwujcie sobie na Angkor przynajmniej dwa dni. A jeśli się Wam nie uda, będziecie mieli dobry powód, żeby tam wrócić.

Praktycznie:

🍀 Teoretycznie przekroczenie granicy tajsko-kambodżańskiej powinno być łatwe – dojeżdżasz, wypełniasz druk, płacisz za wizę i cześć. W praktyce, chodzi o to, żeby jak najmniej dać się naciągnąć ; ) A prób będzie wiele : ) My odparliśmy nagabywania ekipy autobusu, którym jechaliśmy z Bangkoku, zlekceważyliśmy historię o święcie, limitach na granicy i zbyt późnej godzinie. Przetrwaliśmy podwiezienie nas pod zamknięty na głucho budynek, który miał być ambasadą Kambodży i histeryczne krzyki, żebyśmy mieli pretensje tylko do siebie, kiedy zostaniemy bez wizy przez cały weekend.  Ostatecznie polegliśmy przed samym okienkiem wizowym – tuż nad nim wisiała urzędowa tabliczka z oficjalną ceną wizy, a przed nim 2 gości w mundurach z nabazgraną na kartonie informacją „oficjalna cena + 100 tajskich bahtów”. Zamierzaliśmy ich zignorować, ale  po prostu zagrodzili Wojtkowi dostęp do okienka. Najśmieszniejsze było to, że kiedy już machnęliśmy ręką i stwierdziliśmy, że odżałujemy te dwie dychy i włożyliśmy je do paszportu, kambodżański pogranicznik wyglądał przez chwilę na szczerze wstrząśniętego naszą korupcyjną propozycją. Na szczęście szybko doszedł do siebie wyćwiczonym ruchem zgarnął kasę i już mogliśmy się cieszyć naszą wizą.

Aha i jeszcze jedno – po przekroczeniu granicy zmienia się autobus. Pilnujcie naklejek, które dostaniecie przed rozpoczęciem podróży w Bangkoku, bo bez nich mogą Was nie wpuścić do kolejnego busa.

🍀 W Siem Reap zatrzymaliśmy się w Golden Temple Villa  świetna lokalizacja, bardzo blisko centrum miasteczka, przemiła obsługa i wygodny pokój z łazienka i klimą, w cenie 16$ za dobę. Polecamy, tylko uważajcie na śliskie kafle w łazience, bo można zdrowo fiknąć ; )

 🍀 Angkor Wat zwiedzaliśmy tuk-tukiem z kierowcą, którego wynajęliśmy w hotelu. Koszt wycieczki tak zwaną Małą Pętlą (obejmującą Angkor Wat, Taras Słoniowy, Bajon,  Ta Kheo, Ta Prohm, Bantay i Kdei) z wcześniejszym wyjazdem na wschód słońca kosztuje około 15-20 dolarów za tuk -tuka. Kierowca będzie miał dla Was mapy i lodówkę z zimną wodą. Uwierzcie nam, docenicie to!

 🍀 Aktualne ceny biletów do Angkoru i wszystkie potrzebne informacje znajdziecie TU  Pamiętajcie, że za bilety można płacić tylko gotówką. Naszym zdaniem, naprawdę warto kupić bilet na 3 dni.

🍀 W całej Kambodży możecie spokojnie płacić dolarami, bez potrzeby wymieniania ich na lokalną walutę.

No Comments

Post A Comment