20 sty Trzy miejsca, które trzeba zobaczyć w Iranie
Zdradzimy Wam pewną tajemnicę. To jak będzie wyglądała Wasza podróż, mniej zależy od tego, jaką wybierzecie trasę, a bardziej od sposobu podróżowania, na jaki się zdecydujecie. To zdanie można oczywiście odnieść też do innych państw, ale w Iranie jest bardziej prawdziwe niż gdzie indziej.
W Iranie znajdziecie ślady starożytnych kultur, bajkową architekturę i marsjańskie, pustynne krajobrazy, ale prawdziwym skarbem tego kraju są ludzie. Gościnni, pomocni, życzliwi i bardzo ciekawi przybyszy z zagranicy. Jeśli macie jakichś irańskich znajomych, albo znajomych znajomych – jesteście farciarzami. Z nimi na pewno poznacie Iran lepiej niż z najbardziej wypasionym przewodnikiem. Jeśli nie macie, rozważcie na przykład skorzystanie z couchsurfingu. Z różnych, społecznych i politycznych przyczyn, to, co w życiu Irańczyków najważniejsze, dzieje się w rodzinnym, domowym zaciszu. My zrozumieliśmy to po fakcie, więc uczcie się na naszych błędach.
Ale każdą podróż jakoś zaplanować trzeba, więc łapcie naszą krótką listę miejsc, które warto zobaczyć w Iranie.
Trzy miasteczka, które trzeba odwiedzić w Iranie
Kashan
Mamy do tego miejsca wyjątkowy sentyment, bo już samo dotarcie tam było przygodą. W czasie naszej wariackiej, pełnej pomyłek podróży z Teheranu do Kashan przekonaliśmy się co naprawdę oznacza irańska życzliwość i jak poważnie traktuje się tam islamski nakaz pomocy podróżnym.
Miasteczko, z którego podobno trzej królowie wyruszyli do Betlejem słynie z pięknych zabytkowych domów dawnych mieszkańców, a nam kojarzy się najbardziej z zapachem chleba, wypiekanego dwa razy dziennie w małych piekarniach.
Co warto zobaczyć i zrobić w Kashan
1. Odwiedźcie kilka dobrze zachowanych historycznych domów. Przechadzając się po koronkowych krużgankach i ozdobionych mozaikami dziedzińcach łatwo poczuć się jak sułtan z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Miło byłoby wyciągnąć się gdzieś w cieniu, słuchać wody szemrzącej w fontannie i leniwie pojadać daktyle z wielkiej miski. Najpopularniejsze historyczne domy w Kashan to Sultan Amir Ahmad Bathouse, czyli łaźnie (hamman), Tabatabaei Historical House i Boroujerdi Historical House.W łaźniach Sultana Amira koniecznie wejdźcie na dach z charakterystycznymi kopułami, które pełnią funkcję wiatrołapów i naturalnej klimatyzacji dla całego budynku.
Bilety wstępu do poszczególnych domów kosztują 150 000 riali, można też kupić zbiorczy bilet do trzech domów za 350 000 riali
2. Wybierzcie się na bazar. Bazary na bliskim wschodzie mają swój niepowtarzalny koloryt, a ten w Kashan oprócz klimatu, setek stoisk z przyprawami, klejącymi od pachnących syropami słodyczy, tajemniczych kantorków z czajnikami i barwioną na niebiesko wełną, ma też dach! Dach, który wygląda jak powierzchnia Tatooine, można po nim spacerować i podziwiać miasto z góry. Info z pierwszej ręki – wejście na dach jest legalne i bezpłatne, ale żeby znaleźć prowadzące tam schody trzeba się trochę naszukać i może się zdarzyć, że ktoś, kogo poprosicie o wskazanie drogi, zażyczy sobie za to jakiejś drobnej sumy. Wybór należy do Was – możecie potraktować to jak podchody i penetrować zakamarki bazaru na własną rękę, albo dać zarobić jakiemuś samozwańczemu przewodnikowi.
I taka ciekawostka: kiedy patrzy się na owinięte szczelnie czadorami Iranki, trudno się domyśleć, że są wśród nich klientki na takie kreacje. A jednak – to zdjęcie zrobiliśmy właśnie na bazarze w Kashan:
3. Pokręćcie się bez celu po mieście – powłóczcie się wąskimi uliczkami, pomiędzy wysokimi murami ze spękanej gliny, zajrzyjcie po chwilę ochłody do jakiegoś małego meczetu, napijcie się soku z granatów, popatrzcie, jak toczy się codzienne życie
4. Podążajcie za swoim nosem i znajdźcie najbliższą piekarnię. Ten chleb, cieniutki, chrupiący i parzący palce, będzie się Wam śnił po nocach!
Gdzie spać w Kashan? Jeśli nie couchsurfing, to może hostel w tradycyjnym irańskim domu? My zatrzymaliśmy się w Noghli House i bardzo sobie ten wybór chwalimy. Mieliśmy wygodny pokój z łazienką i klimą, śniadanie w cenie, a w kuchni piękny malowany czajnik z gorącą herbatą przez cały dzień. Koszt: około 23 euro.
Yazd
W Yazd jest sucho i gorąco jak w rozpalonym do czerwoności piecu. Nic dziwnego – miasto leży na skraju Wielkiej Pustyni Słonej i Pustyni Lota, a ta ostatnia jest, według NASA, najgorętszym miejscem na ziemi. Sami rozumiecie, że spacerowanie tam w ciągu dnia to sport dla prawdziwych twardzieli, ale mimo tego, Yazd jest dla nas chyba najbardziej klimatycznym miejscem w Iranie.
Co warto zobaczyć i zrobić w Yazd
1. Zwróćcie uwagę na dachy. Yazd jest kolejnym, po Kashan, irańskim miastem, w którym warto zadrzeć głowę i spojrzeć w górę. Miasteczko słynie z wiatrowych wież, czyli badgirów – kolejnego, zmyślnego sposobu dawnych irańskich budowniczych na dostarczenie do wewnątrz budynków odrobiny życiodajnego chłodu. Bardzo polecamy zainstalowanie się w porze zachodu słońca w którejś z kafejek z tarasem na dachu, zamówienie szklanki zimnego soku i obserwowanie jak ciepłe światło topi się między badgirami, odbija się w mozaikowych kopułach i zdobionych wieżyczkach minaretów. To będzie jeden z najprzyjemniejszych wieczorów w Iranie, gwarantujemy.
2. Zgubcie się. Yazd jest jednym z tych miejsc, w których dobrze jest się zgubić. Labirynt krętych uliczek i ślepych zaułków wywołuje wrażenie podróży w czasie. Łatwo spojrzeć na zniszczone drewniane drzwi z ciężką kołatką, osadzone w grubym murze w kolorze pustynnego piasku i pomyśleć, że tak właśnie musiało to wyglądać wtedy, kiedy miasto odwiedził Marco Polo. Najlepsze w tym sposobie zwiedzania jest to, że jest pełen niespodzianek – nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem. Prowizoryczne boisko do siatkówki tuż pod meczetem? Wielbłądzia noga w witrynie sklepu? A może przypadkiem wyjdziesz prosto na wspaniały Meczet Piątkowy, którego minarety są najwyższe w Iranie, a kto wie, czy nie na świecie?
3. Wyjedźcie za miasto – okolice Yazd obfitują w miejsca absolutnie unikalne i zdumiewające. Na przykład Kharanaq, dziś opustoszała osada, a niegdyś ludne miasto, w którego karawanserajach odpoczywali uczestnicy karawan, przemierzających Jedwabny Szlak. Teren Kharanaq był zamieszkany już 4000 lat temu, a zbudowane z gliny i słomy zabudowania, które stoją tam do dziś, liczą sobie jakiś 1000 lat! Co więcej, jeszcze całkiem niedawno mieszkali tam ludzie – ostatni mieszkańcy opuścili swoje domy zaledwie kilka lat temu, kiedy wyczerpały się zasoby wody.
Równie stare jest miasteczko Meybod, z karawanserajem, ruinami twierdzy i absolutnym fenomenem czyli Lodowym Pałacem – stożkowato zakończoną glinianą kopułą, która skrywa w sobie gigantyczną lodówkę, a nawet zamrażalnik, bo przechowywano tam nawet lód – a przypominam, że jesteśmy w najgorętszym miejscu na ziemi! Mówiliśmy już, że z dawnych irańskich inżynierów byli łebscy goście? No to mówimy jeszcze raz.
Spektakularna jest także sama droga pomiędzy miasteczkami, przecinająca pustynię i otoczona górami:
W pobliżu obu miasteczek znajduje się jeszcze jedno wyjątkowe miejsce – zoroastriańska świątynia ognia, Chak-Chak. Zoroastrianizm to prastara irańska religia – przed najazdem Arabów, którzy podbili obecny Iran i narzucili mu islam, miała status religii państwowej. Mimo, że zoroastrianie to obecnie w Iranie mniejszość, wielu Irańczyków, zwłaszcza tych, którzy nie identyfikują się z obecnym irańskim reżimem, czuje dumę i przywiązanie do tej części swojego narodowego dziedzictwa. Przynajmniej kilka spotkanych przez nas osób użyło określenia „prawdziwa irańska religia” mówiąc o „dobrych czasach, przed arabskim podbojem”. Sama świątynia, przytulona do skalnego zbocza nie jest podobno zbyt imponująca, ale nie przekonaliśmy się o tym na własne oczy, ponieważ trafiliśmy tam w jeden z tych kilku dni w roku (14-18 czerwca), kiedy do wewnątrz mają wstęp tylko wyznawcy, którzy zjeżdżają się tam z całego świata. Z zewnątrz i z dołu, świątynia wygląda tak:
Jeśli, podobnie jak my, z jakiegoś powodu nie zobaczycie Chak-Chak, macie szansę zobaczyć inne ważne dla zoroastrian miejsce, czyli…
4. Wieże Milczenia – zoroastrianie wznosili je kiedyś na wzgórzach, położonych z dala od ludzkich siedzib, aby zostawiać tam ciała swoich zmarłych na żer ptakom. Te w Yazd, znajdują się dzisiaj na obrzeżach miasta, a ostatnie ceremonie pogrzebowe odbyły się tam w latach 70 ubiegłego wieku, kiedy władze zdecydowały o zamknięciu wież. Dzisiaj wieże mają już tylko charakter historyczny, dzięki czemu mieliśmy okazję je zobaczyć – tam, gdzie ten typ pochówku jest nadal praktykowany, na ich teren mogą wejść wyłącznie wyznawcy. Tak jest na przykład w Indiach, gdzie mumbajskie wieże milczenia mogliśmy obserwować tylko z daleka.
4. Idźcie na falafela. W Yazd zjedliśmy naprawdę kozackie falafele. Nie napiszę, że najlepsze*, ale bardzo przyjemne i w dodatku jest z nimi niezła zabawa, bo dodatki wybiera się samemu i bez ograniczeń. Po złożeniu zamówienia, odbiera się naciętą w kształt łódeczki bułę, wypakowaną soczystymi kotlecikami i już można ruszać do lady na której stoją pojemniki z sosami, pokrojone w piórka i plasterki świeże warzywa, kilka rodzajów pikli i marynat – kwaśnych, mniej lub bardziej pikantnych, chrupiących albo delikatnych. Są nawet ziemniaczane chipsy, które miejscowi nakładają sobie do bułki! Możliwości jest tyle, że za każdym razem wasz falafel może smakować inaczej. Cena – jakieś 2 zł.
Gdzie spać w Yazd – Bardzo polecamy Friendly Hostel, do którego trafiliśmy namówieni przez taksówkarza, więc na początku byliśmy trochę nieufni ; ) Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie – dostaliśmy przestronny, wygodny i czysty pokój, a w cenie było znakomite śniadanie – najlepsze z tych, które jedliśmy w Iranie. Obsługa jest nie tylko friendly – jest tak gościnna, troskliwa i życzliwa, jak tylko można sobie wyobrazić. Bardzo dobre miejsce. Około 20 – 25 euro za prywatny pokój.
Abyaneh
Podobno Abyaneh jest jedną z najczęściej odwiedzanych miejscowości w Iranie, ale my w ogóle tego nie odczuliśmy.Spotkaliśmy kilku turystów, także irańskich, ale poza tym wąskie uliczki tej wpisanej na listę Unesco wioski były niemal puste.
Abyaneh słynie ze swojej malowniczości, charakterystycznej czerwonej gliny pokrywającej budynki i kwiecistych czadorów, które noszą tutejsze kobiety. Zwłaszcza te ostatnie robią wrażenie, w zestawieniu z czarnymi płachtami, które spowijają Iranki w pozostałych częściach kraju. Do Abyaneh warto przyjechać choćby tylko dla tego widoku.
Natomiast sami Irańczycy cenią Abyaneh jeszcze z jednego powodu – uważają, że woda w tej wiosce jest najlepsza w promieniu kilkuset kilometrów. Kiedy chcieliśmy poczęstować wodą taksówkarza, który wiózł nas z Kashan, zaśmiał się, podziekował i powiedział, że nie chce pić sklepowej wody, skoro za kilkadziesiąt minut będzie mógł się napić wody z Abyaneh. Jak potem zobaczyliśmy, miał ze sobą kilkanaście butelek, które napełnił wodą ze źródełka.
Do Abyaneh organizuje się sporo wycieczek z oddalonego o około 80 km Kashan, można też dogadać się z taksówkarzem i pojechać tam na własną rękę – podobno jest to nawet tańsze, niż skorzystanie z publicznego transportu.
Dla nas Abyaneh była parogodzinnym przystankiem w drodze z Kashan do Esfahanu. Za całą podróż zapłaciliśmy 60 $.
Te trzy miejsca, były najbardziej klimatycznymi punktami na mapie naszej podróży do Iranu. Jeśli dodalibyście coś do tej listy, dajcie znać!
*Bo najlepsze falafele, wierzcie lub nie, robi Wojtek!
Podobał Ci się ten tekst, znalazłeś w nim przydatne informacje? Daj nam lajka i podziel się ze znajomymi – będzie nam bardzo miło! Chcesz o coś zapytać, pogadać, albo napisać, że pięknie wyglądamy na zdjęciach 😜? Czekamy w komentarzach!
Ewa Rajksa
Posted at 08:20h, 22 styczniaCzytam, czytam i nabieram apetytu na Iran, tym bardziej, że jesteśmy farciarzami – mamy irańskiego znajomego, który nas zaprasza 😉 Wszytsko wpisuje na listę ‚do zobaczenia’, dzięki za tyle informacji. No i Iza pięknie wyglądasz na zdjęciach 😉
Państwo na walizkach
Posted at 19:30h, 22 styczniaEwa, dziękuję! Wszystko, co ładne na naszych zdjęciach to zasługa Wojtka. Ja tu tylko piszę ; ) Jeśli macie irańskiego znajomego – jedźcie! Jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń, bo my jesteśmy podzieleni w opiniach – Wojtek chętnie by wrócił, a moje uczucia są… skomplikowane ; )