IMG_0494 b

20 wrz Sajgon – noclegi, transport i jedna naprawdę dobra rada.

Aby wjechać do Wietnamu potrzebna jest wiza. Można ją uzyskać w ambasadzie Wietnamu, ale jeśli ktoś mieszka poza Warszawą, tańszym i prostszym rozwiązaniem będzie skorzystanie z agencji, która pośredniczy w przyznaniu tzw. promesy wizowej. My wybraliśmy firmę Viet-Travel – między innymi dlatego, że nie wymagała przesyłania skanu paszportu ani innych dokumentów. Zapłaciliśmy po 80 zł i po kilku dniach dostaliśmy na maila promesę, którą należy wydrukować i okazać na lotnisku (przyda się już w Polsce, bez niej nie wejdziecie do samolotu). Trochę zaskoczył nas fakt, że na promesie były nazwiska dwóch kompletnie nam nieznanych obywateli Niemiec, ale sympatyczna i kompetentna Pani z agencji zapewniła nas, że wietnamski Departament Imigracji po prostu wystawia te dokumenty zbiorowo i nie będzie żadnego problemu. I rzeczywiście, nie było. Oprócz prawie dwugodzinnego oczekiwania pod stosownym okienkiem na lotnisku w Sajgonie, aby zamienić promesę na wizę : ).  Koszt wizy jednokrotnego wjazdu, na 30 dni wynosi 45 dolarów.

Ważne: skorzystanie z promesy jest możliwe tylko, jeśli przekraczacie granicę Wietnamu samolotem. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie Viet-travel – polecamy, bo szybko, sprawnie i taniej niż w ambasadzie.

Sajgon – autobusy i taksówki

Najtańszym sposobem aby z lotniska w Sajgonie dostać się do centrum miasta jest autobus nr 152 (przystanek jest naprzeciwko wyjścia z terminala). Podróż trwa około 40 minut (ale trzeba wziąć poprawkę na korki), a bilet kupuje się w autobusie, kosztuje 5000 VND (na plecak także trzeba kupić bilet).

Dla chętnych – rozkład jazdy: https://sites.google.com/site/wwwcanbiet/tuyenxebuyt

Niezbyt drogie są też taksówki – w okolice najbardziej popularnej wśród turystów ul. Bui Vien pojedziecie za 6-8 dolarów. Oczywiście, tuż po przylocie, lotniskowi taksówkarze prawdopodobnie, podobnie jak nam, zaproponują Wam kurs za jedyne 25$ : ) Cóż, należy podziękować z uśmiechem i poprosić o następną ofertę.

Sajgon – gdzie spać i jak szukać noclegu

 

W Sajgonie nocowaliśmy w kilku miejscach. Pierwszy nocleg zarezerwowaliśmy jeszcze z Polski przez Booking (wiedzieliśmy, że dotrzemy wieczorem, po dwudniowej podróży i chcieliśmy bez problemu trafić do miejsca, gdzie zrzucimy plecaki). Pokój w Thien Hong Guesthouse miał kosztować 16 dolarów ( po przeliczeniu na VND wyszło nieco więcej). Sama miejscówka raczej obskurna i co częste w Wietnamie – bez okna (zdarza się też, że okno jest, ale wychodzi na korytarz). Za to właściciele sympatyczni i pomocni. Hotelik ukryty jest w bocznej uliczce i nie tak łatwo do niego trafić, zwłaszcza, jeśli trzeba najpierw pokonać pierwsze sajgońskie skrzyżowanie ; ) więc zaalarmowana przez naszego taksówkarza miła Pani właścicielka wyszła po nas w kapciach : )

Kolejnych noclegów szukaliśmy już z marszu – jedno z nas zostawało z bagażami i zimnym piwem, a drugie uzbrojone w nieodparty urok i talent negocjacyjny udawało się na przegląd okolicznych kwater. Zazwyczaj w mniej niż godzinę mieliśmy już lokum Z OKNEM (bo okazało się, że bez okna moglibyśmy spać na okrągło), klimą, łazienką i dobrze działającym Wi-Fi za około 12 $.

Tak wygląda miejscówka z najtańszym piwem w Sajgonie – jak widać, niełatwo znaleźć miejsce siedzące, ale nikomu to nie przeszkadza ; )

20150114_231617a

No i przyszła pora na obiecaną dobrą radę: jeśli logujecie się w nowym, dopiero co znalezionym miejscu wieczorem, bierzecie szybki prysznic i wyskakujecie na miasto i prawdopodobne jest, że wrócicie nad ranem lekko sponiewierani pełni wrażeń, ZAPISZCIE NAZWĘ HOTELU. Kiedy pogasną neony, markizy zostaną zwinięte, a stojaki z koszulkami i wózki z żarciem pójdą spać, wszystkie zaryglowane na głucho bramy wyglądają tak samo. Za nimi natomiast, na polówkach i matach śpi obsługa hotelu. Ostatniej nocy w Wietnamie stanęliśmy w takiej właśnie sytuacji – na ulicy było już prawie pusto, wiedzieliśmy, że w odległości 100 metrów jest nasz hotel, ale który to jest? Zapukaliśmy do tego, który wydawał się nam najbardziej prawdopodobny – po kilku chwilach otworzył nam rozczochrany, ziewający rozdzierająco chłopak, którego wyrwaliśmy ze snu. Powlókł się z nami do recepcji, która już nie wydawała się nam taka znajoma, ale twardo podaliśmy numer pokoju. Chłopak zamrugał, popatrzył na tablicę z kluczami, na nas i powiedział, że bardzo przeprasza, ale nie mają pokoju o tym numerze : ) Na szczęście drugi hotel, który postanowiliście sprawdzić, okazał się tym właściwym, ale przez chwilę mieliśmy wizję nocowania na ulicy. Także tego. Zapisujcie.

 

Podobał Ci się ten tekst? Nie bądź taki, dawaj lajka i podziel się ze znajomymi ; ) Masz pytanie, uwagę, albo komplement (na to liczymy najbardziej ; )? Nie duś tego w sobie, czekamy w komentarzach!
3 Comments
  • Joanna Gawrońska
    Posted at 10:30h, 14 października Odpowiedz

    Super przeczytałam to jednym tchem👍🏼😉

    • admin
      Posted at 19:48h, 15 października Odpowiedz

      Dziękujemy! : )

  • Jacek Sobieski
    Posted at 00:29h, 14 września Odpowiedz

    Hej, mam pytanie: a czy próbowaliście podróżować po Wietnamie właśnie czym innym niż Open Bus? Zwykłymi lokalnymi autobusami? Czy sprzedawali wam normalne bilety? Pytam, bo sam odniosłem w Wietnamie wrażenie, że to jest system-pułapka, zwodniczo łatwy i przez to ściśle kanalizujący ruch turystów i właściwie go uniemożliwiający w innych częściach kraju niż ta szosa północ-południe, system mocno oddzielający turystów od lokalesów i ograniczający ich ruchy, jak wszystko, co zbyt łatwe w porównaniu z normalnym życiem…

Post A Comment