_DSC1165_20160127_083158

17 maja Jedz, módl się i skacz przez fale – 8 rzeczy, które możesz zrobić w Varkali

Powiedzmy sobie na początku -Varkala nie jest dzikim rajskim zakątkiem na końcu świata. Jest turystyczną miejscowością do której przyjeżdżają na wakacje Europejczycy i Hindusi, więc jeśli szukacie miejsca, w którym poczujecie się jak Tony Halik, to nie do końca właściwy adres. Ale jeżeli chcielibyście zrzucić na chwilę plecak i podładować  akumulatory po zatłoczonych, zakurzonych i pełnych spalin indyjskich miastach, Varkala jest całkiem niezła.

Żebyście nie musieli leżeć cały czas na plaży, przygotowaliśmy dla Was listę kilku rzeczy, które warto zrobić w na miejscu ; )

  1. Jedz. Tak, w karcie niektórych restauracji na klifie znajdziecie takie cuda jak burrito czy spaghetti – ale przecież nikt nie każe Wam tego zamawiać : ) Najważniejsze jest to, że nawet knajpy wykonujące tego typu ukłony w stronę turystów serwują po prostu znakomite jedzenie – najświeższe z możliwych ryby i owoce morza (grillowana ośmiornica za 18 zeta!), osmalone i chrupiące z wierzchu, a rozkosznie puchate i ciągnące w środku chlebki naan, zawiesiste, pikantne i aromatyczne masale z kawałkami delikatnego sera, dziesiątki odmian warzywnych curry… moglibyśmy wymieniać jeszcze długo, ale głodniejemy od samego pisania ; ) Do tego wielkie, pełne wody żółte kokosy z delikatną jak mgiełka koprą i świeżo wyciskane owocowe soki. Nawiasem mówiąc Hindusi, znając nienajlepsze stosunki europejskich żołądków i miejscowej flory bakteryjnej, już w menu zapewniają, że soki są bez dodatku wody i cukru, a ewentualny lód jest przygotowywany na mineralce – i ani razu nie spotkaliśmy się, z tym, żeby było inaczej.  Na miejscu żyje też spora diaspora tybetańska i nepalska, więc można  spróbować  kuchni z tych regionów, bez udawania się na zimną północ ; ). Podsumowując – Kerala to Gods Own Country, więc to jasne, że i kuchnię mają tam boską!

_DSC2297_20160130_143213

2. Módl się – jeśli czujecie taką potrzebę, jesteście na ścieżce duchowych poszukiwań, albo po prostu interesuje Was ta część kultury, trafiliście idealnie. Możecie brać lekcje jogi, skorzystać z medycyny ajurwedyjskiej (albo chociaż iść na masaż). Koniecznie  zobaczcie też istniejącą od 2000 lat,  poświęconą Wisznu świątynię Janardhana Swamy  – nie przypominamy sobie, żeby jakiekolwiek inne miejsce kultu zrobiło na nas takie wrażenie. Może to przez dym kadzideł  mieszający się z gorącym powietrzem, cienie przebiegające po kamiennych twarzach bogów, oświetlanych tylko wątłymi płomykami oliwnych lampek, albo rosnące na dziedzińcu wielkie stare drzewo o splątanych konarach, które wygląda jakby naprawdę mieszkały w nim duchy. Dla Hindusów jest to miejsce związane z życiem i śmiercią – przybywają tam, żeby oddać cześć zmarłym albo poprosić o urodzenie dziecka. Jest to jedyna taka świątynia w południowych Indiach (a w całym kraju są ich dwie czy trzy) no i jedna z niewielu w ogóle hinduistycznych świątyń, do których wolno wejść turystom, więc korzystajcie – zwłaszcza, że z plaży macie do niej trzy kroki. No i ciekawostka – w większości świątyń, w których byliśmy, obowiązywał strój zakrywający ciało, a tu odwrotnie – aby wejść do głównego budynku, mężczyźni muszą zdjąć koszule.

_DSC0897_20160126_133313 _DSC0899_20160126_133531 _DSC2296_20160130_142519

Tak naprawdę, aby uczestniczyć w życiu duchowym, nie musicie nawet ruszać się z plaży. Jej fragment, czyli Papanasam Beach, jest uważana za święte miejsce, a Hindusi wierzą, że kąpiel w tej części Morza Arabskiego ma moc uzdrawiania i zmywania grzechów. W związku z tym, od wczesnego rana odbywają się tam puja, czyli modlitwy połączone ze składaniem ofiar z owoców i kwiatów oraz rytualnym zanurzeniem w morzu. Dla nas  puja były fascynujące – nie tylko jako kolorowy egzotyczny obrazek, ale przede wszystkim z powodu kontrastu pomiędzy widocznym przejęciem i zaangażowaniem osób poddających się rytuałowi, a działającym pełną parą sacrobiznesem. Odprawiający obrzęd zachęcająco kiwają na chętnych, siedząc pod parasolkami, na kopczykach z piasku, obstawieni niezbędnymi akcesoriami -wieńcami z kwiatów, cząstkami owoców, olejem w plastikowych butelkach, wiaderkami z wodą i miseczkami ryżu. Przed każdym z nich stoi stoi tablica z danymi kontaktowymi (łącznie z numerem komórki!) oraz modlitewną specjalizacją. Nieprzygotowani mogą na miejscu wypożyczyć dhoti. Nie ma ograniczeń dotyczących wyznania – po złożeniu ofiary w gotówce, każdy może wziąć udział w puja.

_DSC0759_20160125_062854_DSC0889_20160126_054337_DSC0766_20160125_063235_DSC1414_20160128_031012_DSC1382_20160127_140439

3. Skacz przez fale! Nie ma lepszego miejsca : ) Morze jest lazurowe i ciepłe, a wielkie spienione fale są po prostu stworzone do tego, żeby na nie wskoczyć  i dojechać na ich grzbiecie do brzegu. Trzeba uważać – prąd jest silny i w ciągu paru minut potrafi znieść o dobre kilkadziesiąt metrów. Na plaży można wypożyczyć deskę, albo zrobić kurs surfingu. Bezpieczeństwa pilnują wąsaci umundurowani panowie, uzbrojeni w gwizdek – w sumie nie wiadomo, czy w w razie potrzeby wskoczyliby do wody, ale gwizdali bardzo sumiennie i naprawdę dbali o to, żeby towarzystwo trzymało się wyznaczonych stref. Ponadto -i to było naprawdę urocze – ze szczerą troską napominali białych plażowiczów, żeby pamiętali o kremie przeciwsłonecznym, albo schowali się pod parasol.

_DSC1771_20160129_123215_DSC0772_20160125_063653 _DSC1903_20160130_052853 _DSC1812_20160129_124209 _DSC1803_20160129_124058

4. Wstań rano i pomóż rybakom. No dobra, wstań rano i poobserwuj rybaków ; ) Naprawdę warto zwlec się z łóżka, kiedy jest jeszcze ciemno i ruszyć na północną część klifu (w okolice hotelu Palm Heritage).

Połów zaczyna się około siódmej rano – najpierw łódż trzeba zepchnąć na wodę:

_DSC0944_20160127_024039 _DSC0930_20160127_023633 _DSC0956_20160127_024319

Jeden z rybaków pomaga rozkładać sieć balansując na łupince z trzech drewnianych bali:

_DSC0960_20160127_025138

W tym czasie inna część ekipy, tuż przy hotelowym barze, zajmie się naprawianiem sieci:

_DSC0965_20160127_025450

Po jakiejś godzinie zacznie się najcięższa część pracy – wyciąganie sieci:

_DSC1000_20160127_041706 _DSC1004_20160127_041829 _DSC1010_20160127_042025 _DSC1019_20160127_042118_DSC1029_20160127_042248

Po najcięższej pracy, przychodzi ta najtrudniejsza – podział tego, co udało się złowić. Jest dużo krzyków i zamaszystej gestykulacji – właściwie z zewnątrz wygląda to na całkiem poważną awanturę. W wyciąganej z takim mozołem sieci, ciężkiej od wody i piachu, znalazło się  w sumie trochę drobnicy i kilka większych sztuk, które pójdą na sprzedaż. To, co zostanie rybacy dzielą między siebie na podstawie burzliwych negocjacji. Wyplątują z sieci najmniejsze rybki, otrzepują z piasku i zawijają swoją część w skraj podkasanych przepasek na biodrach.

_DSC1066_20160127_044208 _DSC1076_20160127_044559 _DSC1100_20160127_045344 _DSC1119_20160127_050325

Na przeciwległym krańcu klifu znajduje się inna rybacka wioska – tamtejsi rybacy łowią daleko w morzu, my trafiliśmy na chwilę, kiedy niektórzy jeszcze porządkowali łodzie, a inni już rżnęli w karty 🙂

_DSC1433_20160128_034815_DSC1513_20160128_041110 _DSC1520_20160128_041300_DSC1705_20160129_035038

A kilkanaście metrów dalej złowiona rano rybka jest porcjowana i czeka na klientów:

_DSC1523_20160128_041734

No dobra, to na koniec zobaczcie jeszcze jak z bliska wygląda dno takiej łodzi. Ani jednego gwoździa – piękne, prawda?

_DSC1682_20160129_032406

5. Pogap się na zwierzęta – wrony tłukące się na piasku o porzucony  okruch chleba, albo ze złodziejskim pośpiechem porywające z talerza kawałek omletu, wodne ptaki brodzące po mokrym piasku i melancholijnie gapiące się w fale, krowy szukające w zacienionym stawie ochrony przed upałem, awantury i sojusze między stadami płowych kundli – moglibyśmy tak spędzić całe popołudnie. W krzakach na klifie urzędują mangusty, które wyglądałyby na sympatyczne pluszaki, gdyby nie zbójeckie łypnięcia przekrwionych oczek – spojrzy toto na Ciebie i przestajesz mieć wątpliwości, że skoro poradzi sobie z kobrą to i Ciebie się nie przestraszy.

_DSC0764_20160125_063051_DSC0871_20160126_053318 _DSC0962_20160127_025236 _DSC1670_20160129_031902 _DSC0781_20160125_102059_DSC1897_20160129_140432

Ale najfajniejsze z wszystkiego były orły – nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji oglądać ich z tak bliska. Przelatywały niemal na wyciągnięcie ręki, w ogóle nie przejmując się naszą obecnością. Dla treningu (a przysięglibyśmy, że też dla rozrywki!) podrzucały sobie w powietrzu kawałek gazety albo stary klapek i robiły widowiskowe piruety wokół własnej osi. No i jak to orły – po prostu były majestatyczne i wspaniałe:

_DSC1481_20160128_035801 _DSC1485_20160128_035817 _DSC1486_20160128_035839

Dla tych wszystkich, którym przy ostatnim zdjęciu zaszkliły się oczka, mamy dobrą wiadomość – dosyć często Nemo udaje się dać drapaka ; )

_DSC1493_20160128_035938

6. Wybierz się na festiwal – prawie codziennie jakiś odbywa się w okolicy. Wielkie, ruchome i kolorowe postaci bóstw sunące przez wiejskie uliczki na samochodowych platformach – to jest widok! Oprócz tego bębny, tancerze, muzyka, hałas, balony i zaciekawione dzieciaki : )

_DSC0656_20160124_132504 _DSC0669_20160124_133102 _DSC0670_20160124_133108 _DSC0673_20160124_133119 _DSC0679_20160124_133133_DSC0736_20160124_134252

Szkoda tylko, że w większości tych festiwali biorą udział słonie – ich widok w łańcuchach jest po prostu smutny.

_DSC0731_20160124_134121

7. Rozmawiaj z ludźmi – uwierz, bariera językowa nie będzie miała żadnego znaczenia! Ludzie w Kerali są życzliwi, uśmiechnięci i bardzo ciekawi innych. Nawet jeśli po angielsku znają tylko trzy słowa i tak znajdą sposób, żeby chociaż chwilę pogadać. Czego nie uda się dopowiedzieć, pokazać, albo narysować na piasku zawsze można przecież douśmiechać : ) A poza tym – pewnie tak, jak my, po prostu nie będziecie mogli się na nich napatrzeć. Wiedzieliśmy, że czeka nas powrót do styczniowej Polski i za kilka dni sami wskoczymy z powrotem w praktyczne, smutne szarości i czernie, więc po prostu na zapas cieszyliśmy się soczyście kolorowymi sari kobiet, dzwoneczkami na kostkach i nadgarstkach nawet kilkumiesięcznych maluchów i błyskającymi na biało uśmiechami.

_DSC0848_20160126_050936 _DSC0873_20160126_053555 _DSC1345_20160127_134103 _DSC1349_20160127_134232 _DSC1364_20160127_135042 _DSC1369_20160127_135632 _DSC1370_20160127_135710 _DSC1575_20160128_105629 _DSC1595_20160128_114631 _DSC1694_20160129_034542 _DSC1699_20160129_034709 _DSC1985_20160130_060357 _DSC2269_20160130_133009

8. Patrz pod nogi – dla własnego dobra ; ) W wielu hinduskich domach nie ma łazienek, więc ich mieszkańcy potrzeby fizjologiczne załatwiają często wprost na plaży. Może nie tuż pod samym klifem, ale już z kilometr dalej, gdzie nie ma restauracji i hoteli, za to są piaszczyste puste plaże, naprawdę trzeba uważać ; ) Więc jeśli nie chcesz jak ta polonistka z wiersza Waligórskiego wdepnąć bosą nogą w kupę, zważ, że to, co dla Ciebie jest idealnym miejscem na romantyczny spacer, dla kogoś innego bywa po prostu toaletą z pięciogwiazdkowym widokiem na morze ; )

_DSC1139_20160127_080014

Praktycznie:

Gdzie spać: zatrzymaliśmy się w Mom Lekha`s (Papanasam Beach Avenue, Varkala 695141). Przyjemny budynek z tarasem, obsługa słucha Beatelsów ; ) Za pokój z łazienką i klimą płacilismy 1200 INR

Jak dojechać: autobus  z Ernakulam kosztuje około 120 INR, pociąg z rezerwacją miejsc (Chair Car) – 339 INR

Podobał Ci się ten tekst? Nie bądź taki, dawaj lajka i podziel się ze znajomymi ; ) Masz pytanie, uwagę, albo komplement (na to liczymy najbardziej ; )? Nie duś tego w sobie, czekamy w komentarzach!

 

No Comments

Post A Comment