DSC_0814-01

21 cze Praga z dala od centrum.

Status naszego związku z Pragą  można określić jako  „to skomplikowane”.  Kiedy przyjechaliśmy tu po raz pierwszy 14 lat temu, byliśmy w podróży poślubnej i wszystko nas zachwycało. Uroda miasta, jego  europejski charakter, którego nie czuliśmy wtedy w polskich metropoliach,  beherovka sprzedawana na kieliszki  w budach serwujących smażony ser i kiełbachę w bułce.  Największe wrażenie robił na nas jednak wesoły międzynarodowy tłum wypełniający ulice.  Wszyscy pili tę beherowkę, czeskie piwo dostępne nawet w Mc Donaldzie, nikt nie był pijany, za to całe towarzystwo  uprzejme i przyjacielskie. Nawet romskie prostytutki zachęcająco wystawiające języki w kierunku naszych chłopaków (byliśmy w czwórkę) wpisywały się w panujący wokół szwejkowski  klimat.

DSC_0985-01

DSC_0906-01

DSC_0894-01

DSC_0808_20170606_113655

No i pełni nadziei na powtórkę z rozrywki, pojechaliśmy tam kilka lat później na jakiś jesienny weekend. I było dokładnie odwrotnie. Paskudne jedzenie sprzedawane turystom za bezczelnie wysokie ceny, prascy kelnerzy, którzy w ogóle słyną ze  swojej nieuprzejmości, wtedy pobili chyba absolutnie wszystkie rekordy, bo  ani 1, słownie, ani jeden, rachunek się nie zgadzał.  Pogodzilibyśmy się może z tym,  że próbują nas naciągnąć, ale z tym, że traktują nas jak debili już trudniej ; ). Bo podawanie rachunku na 6 piw, kiedy zamawialiśmy 4 i liczenie, że się nie zorientujemy, chyba jest traktowaniem nas jak głupków?  Nawet romskie prostytutki straciły swój zawadiacki styl – wystawały smutno na rogach ulic, pilnowane przez czarnoskórych alfonsów. I właśnie dwóch z nich, na Vaclavskim Namestii, próbowało nas okraść. Była to, jak dotąd,  jedyna tego typy sytuacja  we wszystkich naszych podróżach i na długo straciliśmy serce do Pragi.

Ale do trzech razy sztuka. Lot do Iranu mieliśmy właśnie z Pragi  i postanowiliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę. Bez napinki, wielkich oczekiwań, chcieliśmy sprawdzić czy coś się zmieniło – a poza tym spodobała nam się myśl, że tam, gdzie zaczynaliśmy kiedyś wspólne życie, rozpoczniemy naszą nową wielką przygodę (o naszej podróży dookoła świata czytaj TUTAJ).

Mieliśmy do dyspozycji trochę więcej niż jeden  dzień, większość praskich „must see” już widzieliśmy i postanowiliśmy uderzyć w zupełnie innym kierunku,

Na kilka godzin zgubiliśmy się na Żizkowie. Cóż za przyjemna okolica! Tam się żyje, a nie zwiedza. Ktoś robi zakupy, ktoś wyprowadza psa, a w bramie roześmiany tata o azjatyckich rysach harata w gałę z trzema małymi smykami. W ogóle azjatyckich klimatów w całej Pradze i na Żiżkowie też jest całkiem sporo – bary, sklepy, restauracje, a na przystankach autobusowych  studenci i nieco starsi, a wyglądający na bardzo zadomowionych. Na dłużej zatrzymaliśmy się u „Vystrelenyho oka” . Moje hipisowskie serduszko aż fiknęło z uciechy, kiedy tam weszliśmy. W ocienionym wielkimi drzewami ogródku siedzą obok siebie stali bywalcy w każdym wieku,  z psami, które czują się jak u siebie, jest trochę hipstersko-backpackersko, ale z dużym luzem, ktoś zwija skręta, ktoś z głośnym śmiechem wznosi toast. Całemu przedsięwzięciu patronują obrońcy wolności, wśród których wymieniono  między innymi Hendrixa, Jana Husa, Kleopatrę i Psa Łajkę.  Szacowne grono upamiętniono pamiątkową tablicą i okolicznościową płaskorzeźbą.  To jest prawdziwy duch Pragi! Absurd, ironiczny dystans i brak dupościsku, jakże daleki, od znanego skąd innąd nadętego przywiązania do świętoszkowatych dyrdymałów. Sączyliśmy piwo, zapijaliśmy Fernetem i było nam tam bardzo dobrze.

DSC_0772_20170605_200310

Wdrapaliśmy się też do klasztoru na Strahowie, żeby zobaczyć słynną bibliotekę, która rzeczywiście wygląda tak, jakby mogła w niej zakuwać po nocach Hermiona Granger. Kochamy piękne biblioteki, więc było bardzo warto, ale jeśli komuś to nie wystarcza, to tuż obok, w przyklasztornym browarze dają świetne piwo – właściwie najlepsze, jakiego spróbowaliśmy w czasie tej wizyty.

DSC_0850_20170606_130449

Tym razem nie spróbowaliśmy, ale całkiem fajnym pomysłem jest obejrzenie sobie Pragi z perspektywy rzeki, na przykład na rowerze wodnym, albo kajaku, który bez problemu można wypożyczyć w jednym z wielu punktów usadowionych najczęściej przy mostach na Wełtawie. Nawiasem mówiąc, w tej samej okolicy znajdziecie też bujające się na falach ogródki piwne – i wychylenie tam wieczornego kufelka Kozela wydaje się lepszą opcją niż tłoczenie się w dusznych gospodach w okolicach Starego Miasta.

DSC_0792_20170606_111027 DSC_0789_20170606_110942

A jak wypijecie tych kufelków więcej i będziecie rozkołysanym krokiem wracać  sobie bardzo rano przez Most Karola, to jest szansa, że będziecie go mieć tylko dla siebie, zanim koło siódmej pojawią się azjatyckie młode pary na okołoślubne sesje zdjęciowe (w tym sezonie każda panna młoda musi wystąpić w koronie ; )

DSC_0968-01

Podsumowując –  znowu się z Pragą lubimy, bo to fajne miasto jest, zwłaszcza nieco dalej od tego, co „koniecznie trzeba obejrzeć”.  Co prawda w Polsce bez trudu można się już napić dużo lepszego niż czeskie piwa, ale jednak pilsner ze ściekającą po kuflu pianą, stawiany bez pytania na stole zanim jeszcze zdążysz usiąść, to ciągle coś, po co warto do Pragi wyskoczyć. No i smażony ser raz do roku to nie grzech, a najlepiej smakuje z widokiem na praskie kamienieczki.

Praktycznie:

🍀 Zatrzymaliśmy się w hostelu Ragtime  – wysoki przestronny pokój w starej kamienicy, niezła lokalizacja  – 32 euro za noc. Tuż obok świetna wegańska restauracja Estrella

🍀 Dojazd na lotnisko jest bajecznie prosty. Metrem do stacji Zlicin, a potem autobusem nr 100 – wszystko na jednym bilecie, ważnym 1,5 godziny za  34 korony. Jeśli macie duży bagaż, jemu też musicie kupić bilet za 16 koron. Dojazd do lotniska z centrum miasta zajmuje około godziny. Lotnisko Vaclava Havla jest naprawdę super – z bezpłatnyn wi-fi i gniazdkami elektrycznymi przy fotelach.

PODOBAŁ CI SIĘ TEN TEKST, ZNALAZŁEŚ W NIM PRZYDATNE INFORMACJE? DAJ NAM LAJKA I PODZIEL SIĘ ZE ZNAJOMYMI – BĘDZIE NAM BARDZO MIŁO! CHCESZ O COŚ ZAPYTAĆ, POGADAĆ, ALBO NAPISAĆ, ŻE PIĘKNIE WYGLĄDAMY NA ZDJĘCIACH 😜? CZEKAMY W KOMENTARZACH!
1Comment
  • agawdrodze
    Posted at 22:13h, 13 marca Odpowiedz

    Prażka najlepsza! Z waszego wpisu widać prawdziwą miłość do tego miasta, którą również podzielam! Choć męczą tłumy turystów, to można się przyzwyczaić i znaleźć takie perełki, typowo czeskie (nieturystyczne) nawet w centrum, nie trzeba podróżować aż na Žižkov, mimo że to wspaniała dzielnica 🙂 po 8 latach w Warszawie spakowałam życiowy dobytek i przeprowadziłam się tutaj 😀 teraz Vršovice są moim domem… best decision ever!

    Pozdrawiam ciepło!

Post A Comment