03 mar Mindo w Ekwadorze – idealne miejsce do obserwacji kolibrów i inne atrakcje
Do Mindo pojechaliśmy w jednym celu – zobaczyć kolibry z tak bliska, jak to tylko możliwe. Ale okazało się, że Mindo ma do zaoferowania znacznie więcej. Przygotujcie się na wycieczkę do Krainy Czarów!
Zacznijmy od tego, że typ lasu, który porasta Mindo i okolice, nazywany jest lasem mglistym. Słyszycie to? Las Mglisty! Dla nas brzmi to jak nazwa krainy położonej gdzieś między Stumilowym Lasem Kubusia Puchatka, a Królestwem Elfów z „Władcy Pierścieni”. Czy jest tu ktoś, kto nie chciałby się tam znaleźć? My bardzo chcieliśmy, a rzeczywistość nawet przerosła nasze oczekiwania. Bo w z zaczarowanym lesie jest na co patrzeć – dookoła latają ptaszki, trochę tylko większe od trzmiela i motyle wielkości krzepkiej męskiej dłoni. A wy sami możecie przefrunąć nad otulonymi mgłą i chmurami czubkami drzew w chybotliwej metalowej klatce.
Dzisiaj będzie znacznie więcej zdjęć niż słów, bo trzaskaliśmy tam jak szaleni i po prostu nie mogliśmy się zdecydować które zdjęcia wybrać. Come on, to tak jakby kazać komuś decydować co jest lepsze – pierogi z jagodami czy knedle śliwkowe. Stawianie ludzi przed takim wyborem powinno być nielegalne i my nie zamierzamy takich rzeczy robić ; )
No dobrze, pora odpowiedzieć na pytanie:
Gdzie w Mindo najlepiej obserwować kolibry
Możliwości jest kilka, bo ze względu na bogactwo i różnorodność gatunków ptaków, Mindo to prawdziwy raj dla ornitologów.
Po pierwsze – w czasie spacerów miejcie oczy szeroko otwarte. Nawet jeśli nie jesteście jakimiś wyjątkowymi farciarzami, na pewno przyuważycie kilka interesujących okazów polatujących nad przydrożnymi krzewami.
Po drugie – możecie wybrać się na kilkugodzinną poranną wycieczkę z miejscowym przewodnikiem. To jest świetne rozwiązanie, bo przewodnicy znają ptasie zwyczaje i tutejsze lasy jak własną kieszeń i z nimi na pewno zobaczycie te ptaki, które żyją dalej od ludzkich siedzib. Koszt takiej wyprawy to około 50 – 75 $ od osoby.
Po trzecie – można odwiedzić jeden z kilku ogrodów – obserwatoriów, do którego przylatują ptaki zwabione słodkim nektarem w rozwieszonych pomiędzy drzewami i kwiatami poidełkach. Koszt – około 3 – 6 $.
Po czwarte – możecie w takim miejscu zamieszkać! My tak właśnie zrobiliśmy i to był absolutny strzał w dziesiątkę.
Zatrzymaliśmy się w hoteliku El Descanso, co po hiszpańsku oznacza „wypoczynek” i trudno o lepiej dobraną nazwę. Drewniany dom, hamaki na tarasach, a dookoła bujny tropikalny ogród, w którym roi się od setek kolibrów. Czy potraficie sobie wyobrazić lepsze miejsce na całkowity reset? Na widokowy taras El Descanso, za drobną opłatą, mogą wejść także osoby nie będące gośćmi hotelowymi, więc jeśli jesteście w Mindo tylko jeden dzień, to całkiem niezła opcja, ale jeśli możemy coś poradzić: zatrzymajcie się tam przynajmniej na 2 noce. Dzięki temu będziecie mogli rano, siedząc w piżamie, pić kawę z takim widokiem:
Ten magiczny ogród to dzieło życia Rodneya, właściciela hostelu. Udało mu się stworzyć miejsce idealne – patrząc na skłębione, bujne zielone pnącza i spokojnie próchniejące powalone konary, nie ma się wątpliwości, że głównym projektantem tego ogrodu jest natura. Sam Rodney nie próbuje jej kształtować, ani poprawiać – dba tylko o to, żeby elementy związane z obecnością człowieka były dla natury jak najmniej inwazyjne. Poidełka dla ptaków są codziennie czyszczone i napełniane świeżym nektarem, codziennie też wykładane są świeże banany dla tych zwierzaków, które preferują solidniejsze posiłki.
Mówimy z całkowitą odpowiedzialnością i ręką na sercu – nie ma świecie wielu przyjemniejszych rzeczy niż patrzenie na kolibry. Śmigają w powietrzu, mieniąc się tysiącem kolorów, tak, że wyglądają jak latające klejnoty. A latają jak małe helikoptery – do góry, na dół, na boki i do tyłu bzycząc przy tym jak trzmiele. Potrafią też zawisnąć w miejscu, na przykład po to, żeby pokłócić się z konkurentem do wolnej dziurki w poidełku. Machają przy tym skrzydełkami, że aż powietrze mieni się w oczach – zresztą, zobaczcie sami:
Jak widzicie, nie łatwo za nimi nadążyć, ale kilka razy przypozowały nam elegancko ; )
Nie wytykaj języka ; )
Oprócz kolibrów do El Descanso przylatują też inne ptaki – dzięcioły, tangary, czasami pojawiają się tukany. Na darmową wyżerkę ściągają też wiewiórki i oposy.
Mogliśmy tam siedzieć jak przyklejeni przez kilka godzin dziennie – do wczesnego popołudnia, kiedy to całe towarzystwo, nagle, w ciągu paru chwil, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, rozpływało się gdzieś wśród zieleni.
Może to i dobrze, bo dzięki temu zobaczyliśmy w Mindo coś więcej, oprócz kolibrów. A na pewno warto odwiedzić…
Mariposario de Mindo – tam, gdzie żyją motyle
Mariposario, czyli motylarium, to miejsce w którym motyle są hodowane i rozmnażane. Ośrodek jest jednocześnie placówką edukacyjną i turystyczną atrakcją, a tuż obok znajduje się restauracja i hotel. Każdy odwiedzający bierze udział w krótkiej prezentacji na temat cyklu życia motyli, i może obserwować je w kilku fazach rozwoju. A potem można już tylko spacerować między oczkami wodnymi i egzotycznymi krzewami i pozwalać się ozdabiać ulotną biżuterią : ) Tylko pamiętajcie, żeby wcześniej zmyć z siebie wszystkie repelenty, czyli środki ochronne przeciwko komarom – dla motyli są również szkodliwe!
Na terenie mariposarium jest też nieduży ogród, w którym możecie zobaczyć na przykład jak kwitną banany i podziwiać orchidee, z których również słynie Mindo.
Mariposario leży jakieś 30 minut przyjemnym spacerem od centrum miasteczka. Jeśli nabierzecie ochoty, żeby pospacerować nieco dłużej, wybierzcie się na krótki trekking do…
Santuario de Cascadas
czyli na szlak wodospadów. Zanim tam jednak dotrzecie czeka Was krótka, ale mrożąca krew w żyłach przejażdżka tarabitą a.k.a. kolejką linową. Jest to, przyznajemy od razu, nazwa nieco na wyrost, bo mówiąc bez ogródek, tarabita to niezbyt duża, otwarta u góry metalowa klatka. Klatka wisi na jednej linie i napędzana czymś w rodzaju silnika do autobusu, pruje ponad kanionem i czubkami drzew, z wizgiem i niepokojącą prędkością. Krótko mówiąc jest super : )
Po przefrunięciu na drugą stronę macie do wyboru dwa szlaki – jeden z nich zaprowadzi Was do największego wodospadu w sanktuarium, drugi do kilku mniejszych, ale wartych zobaczenia. Żaden ze szlaków nie jest szczególnie trudny, ale obydwa wiodą w dół, często po glinie i mokrych kamieniach (a potem tą samą drogą trzeba jeszcze wrócić ; ). Droga jest malownicza, a w większości wodospadów można można wziąć orzeźwiającą kąpiel. Czyli, mówiąc po ludzku, woda jest pierońsko zimna ; )
Na cały trekking zarezerwujcie sobie ładnych kilka godzin i koniecznie sprawdźcie o której godzinie odjeżdża ostatnia tarabita, żebyście zdążyli wrócić, bo inaczej nie dostaniecie się do miasteczka.
Mindo oferuje również inne atrakcje, z których nie skorzystaliśmy, bo spędziliśmy tam tylko trzy dni i przez większość tego czasu nie potrafiliśmy przestać gapić się na kolibry : ) Ale może Wy wykażecie się większym opanowaniem i siłą woli, więc poniżej wypisaliśmy dla Was te bardziej popularne:
Co jeszcze warto zrobić w Mindo
Podnieś sobie ciśnienie na canopy – canopy, zipline albo tyrolka to jedna z najpopularniejszych turystycznych atrakcji w górskich regionach Ekwadoru. Ja na samą myśl o tym mam mroczki przed oczami, ale przecież nie będziemy Was tu powstrzymywać przed ryzykowaniem życiem. Koszt takiej przyjemności to około 15 – 20 $
Zafunduj sobie rafting – albo tubing – podobnie jak wyżej, bardzo popularna atrakcja. W Mindo jest sporo agencji, które organizują tego typu wycieczki, warto się przejść do kilku, żeby porównać ceny i opinie. Cena 6-15 $
Wybierz się na farmę kakao El Quetzal – oprócz krótkiej wycieczki z przewodnikiem, w czasie której zobaczycie jak rośnie kakao i jak produkuje się czekoladę, weźmiecie oczywiście udział w degustacji. Mają również hotel i restaurację, a ich brownie jest podobno najlepsze na świecie! Więcej informacji znajdziecie na ich stronie.
Mindo to jest absolutna bajka, mówię wam. Poczujecie się tam jak dzieciaki albo Alicja w krainie czarów, a to oznacza, że będzie ślicznie i będą przygody. A jeśli właśnie wpisaliście Mindo na swoją bucket list, mamy dla was jeszcze…
Mindo – informacje praktyczne
🍀 Mindo – jak dojechać – z Quito dojedziecie autobusem z dworca Ofelia. Na dworcu musicie znaleźć okienko kompani Flor del Valle, podróż potrwa jakieś 2 godziny. To jest najwygodniejsza opcja, bo autobus jedzie tylko do Mindo, więc nie przegapicie przystanku i wysiądziecie w samym miasteczku. Koszt biletu to ok 3$. Uwaga! Autobusy odjeżdżające z innych dworców tylko przejeżdżają koło Mindo i wyrzucą was na krzyżówce, skąd trzeba jeszcze wziąć taksówkę (1 lub 2 $). Musicie wcześniej powiedzieć kierowcy, że będziecie chcieli tam wysiąść i najlepiej sprawdzać przebieg trasy na telefonie.
🍀 Mindo – gdzie spać – dwuosobowy pokój z prywatną łazienkę w Hostal El Descanso kosztuje 25$ za osobę. W cenie jest śniadanie i nielimitowana możliwość oglądania kolibrów. To zdecydowanie jeden z najdroższych noclegów w czasie naszej podróży, ale było warto!
🍀 Tarabita – do stacji tarabity można podejść pieszo (około godzina – półtorej od miasteczka), złapać colectivo (1-2 $) lub taksówkę (ok. 5$) Bilet na tarabitę kosztuję 5$
🍀 Mariposario – bilet wstępu kosztuje 7,5 $
Podobał Ci się ten tekst? Bardzo nam miło, robimy to dla Ciebie : ) Jeśli uważasz, że jest przydatny, udostępnij go dalej! Jeśli masz pytanie lub chcesz nam coś opowiedzieć, zostaw komentarz : ) Zapraszamy również na naszego facebooka i instagrama – tam zobaczysz co u nas słychać teraz.
No Comments