20 wrz Sajgon – noclegi, transport i jedna naprawdę dobra rada.
Aby wjechać do Wietnamu potrzebna jest wiza. Można ją uzyskać w ambasadzie Wietnamu, ale jeśli ktoś mieszka poza Warszawą, tańszym i prostszym rozwiązaniem będzie skorzystanie z agencji, która pośredniczy w przyznaniu tzw. promesy wizowej. My wybraliśmy firmę Viet-Travel – między innymi dlatego, że nie wymagała przesyłania skanu paszportu ani innych dokumentów. Zapłaciliśmy po 80 zł i po kilku dniach dostaliśmy na maila promesę, którą należy wydrukować i okazać na lotnisku (przyda się już w Polsce, bez niej nie wejdziecie do samolotu). Trochę zaskoczył nas fakt, że na promesie były nazwiska dwóch kompletnie nam nieznanych obywateli Niemiec, ale sympatyczna i kompetentna Pani z agencji zapewniła nas, że wietnamski Departament Imigracji po prostu wystawia te dokumenty zbiorowo i nie będzie żadnego problemu. I rzeczywiście, nie było. Oprócz prawie dwugodzinnego oczekiwania pod stosownym okienkiem na lotnisku w Sajgonie, aby zamienić promesę na wizę : ). Koszt wizy jednokrotnego wjazdu, na 30 dni wynosi 45 dolarów.
Ważne: skorzystanie z promesy jest możliwe tylko, jeśli przekraczacie granicę Wietnamu samolotem. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie Viet-travel – polecamy, bo szybko, sprawnie i taniej niż w ambasadzie.
Sajgon – autobusy i taksówki
Najtańszym sposobem aby z lotniska w Sajgonie dostać się do centrum miasta jest autobus nr 152 (przystanek jest naprzeciwko wyjścia z terminala). Podróż trwa około 40 minut (ale trzeba wziąć poprawkę na korki), a bilet kupuje się w autobusie, kosztuje 5000 VND (na plecak także trzeba kupić bilet).
Dla chętnych – rozkład jazdy: https://sites.google.com/site/wwwcanbiet/tuyenxebuyt
Niezbyt drogie są też taksówki – w okolice najbardziej popularnej wśród turystów ul. Bui Vien pojedziecie za 6-8 dolarów. Oczywiście, tuż po przylocie, lotniskowi taksówkarze prawdopodobnie, podobnie jak nam, zaproponują Wam kurs za jedyne 25$ : ) Cóż, należy podziękować z uśmiechem i poprosić o następną ofertę.
Sajgon – gdzie spać i jak szukać noclegu
W Sajgonie nocowaliśmy w kilku miejscach. Pierwszy nocleg zarezerwowaliśmy jeszcze z Polski przez Booking (wiedzieliśmy, że dotrzemy wieczorem, po dwudniowej podróży i chcieliśmy bez problemu trafić do miejsca, gdzie zrzucimy plecaki). Pokój w Thien Hong Guesthouse miał kosztować 16 dolarów ( po przeliczeniu na VND wyszło nieco więcej). Sama miejscówka raczej obskurna i co częste w Wietnamie – bez okna (zdarza się też, że okno jest, ale wychodzi na korytarz). Za to właściciele sympatyczni i pomocni. Hotelik ukryty jest w bocznej uliczce i nie tak łatwo do niego trafić, zwłaszcza, jeśli trzeba najpierw pokonać pierwsze sajgońskie skrzyżowanie ; ) więc zaalarmowana przez naszego taksówkarza miła Pani właścicielka wyszła po nas w kapciach : )
Kolejnych noclegów szukaliśmy już z marszu – jedno z nas zostawało z bagażami i zimnym piwem, a drugie uzbrojone w nieodparty urok i talent negocjacyjny udawało się na przegląd okolicznych kwater. Zazwyczaj w mniej niż godzinę mieliśmy już lokum Z OKNEM (bo okazało się, że bez okna moglibyśmy spać na okrągło), klimą, łazienką i dobrze działającym Wi-Fi za około 12 $.
Tak wygląda miejscówka z najtańszym piwem w Sajgonie – jak widać, niełatwo znaleźć miejsce siedzące, ale nikomu to nie przeszkadza ; )
No i przyszła pora na obiecaną dobrą radę: jeśli logujecie się w nowym, dopiero co znalezionym miejscu wieczorem, bierzecie szybki prysznic i wyskakujecie na miasto i prawdopodobne jest, że wrócicie nad ranem lekko sponiewierani pełni wrażeń, ZAPISZCIE NAZWĘ HOTELU. Kiedy pogasną neony, markizy zostaną zwinięte, a stojaki z koszulkami i wózki z żarciem pójdą spać, wszystkie zaryglowane na głucho bramy wyglądają tak samo. Za nimi natomiast, na polówkach i matach śpi obsługa hotelu. Ostatniej nocy w Wietnamie stanęliśmy w takiej właśnie sytuacji – na ulicy było już prawie pusto, wiedzieliśmy, że w odległości 100 metrów jest nasz hotel, ale który to jest? Zapukaliśmy do tego, który wydawał się nam najbardziej prawdopodobny – po kilku chwilach otworzył nam rozczochrany, ziewający rozdzierająco chłopak, którego wyrwaliśmy ze snu. Powlókł się z nami do recepcji, która już nie wydawała się nam taka znajoma, ale twardo podaliśmy numer pokoju. Chłopak zamrugał, popatrzył na tablicę z kluczami, na nas i powiedział, że bardzo przeprasza, ale nie mają pokoju o tym numerze : ) Na szczęście drugi hotel, który postanowiliście sprawdzić, okazał się tym właściwym, ale przez chwilę mieliśmy wizję nocowania na ulicy. Także tego. Zapisujcie.
Joanna Gawrońska
Posted at 10:30h, 14 październikaSuper przeczytałam to jednym tchem👍🏼😉
admin
Posted at 19:48h, 15 październikaDziękujemy! : )
Jacek Sobieski
Posted at 00:29h, 14 wrześniaHej, mam pytanie: a czy próbowaliście podróżować po Wietnamie właśnie czym innym niż Open Bus? Zwykłymi lokalnymi autobusami? Czy sprzedawali wam normalne bilety? Pytam, bo sam odniosłem w Wietnamie wrażenie, że to jest system-pułapka, zwodniczo łatwy i przez to ściśle kanalizujący ruch turystów i właściwie go uniemożliwiający w innych częściach kraju niż ta szosa północ-południe, system mocno oddzielający turystów od lokalesów i ograniczający ich ruchy, jak wszystko, co zbyt łatwe w porównaniu z normalnym życiem…